Clicky

Silnik – element równie wrażliwy co blacha samochodu

(Photo: Craig Sunter)
(Photo: Craig Sunter)

Samochód miał wypadek i potocznie mówiąc został poskładany do kupy. Nowe elementy karoserii, ładnie pomalowane, lampy, zderzaki, wszystko, jak nowe z salonu. Aż się oczy cieszą, bo przecież to gratka mieć wszystko nowe, mimo iż jeszcze kilka tygodni wcześniej, auto wyglądało, jak wrak ze złomowiska. Miło się patrzy na pracę dobrych blacharzy, lakierników, są artystami w swoim fachu. Ale nie jest powiedziane, że gdy pojazd uległ wypadkowi to uszkodzeniu uległy tylko elementy zewnętrzne, powstaje pytanie co z silnikiem?

28485806_01x

Wyobraźmy sobie samochód po dzwonie z przodu, naruszona została konstrukcja, ale nie jest ona tylko po to, aby chronić wszystkich wewnątrz, lecz także silnik, a on jest narażony na większe niebezpieczeństwo, bo jest bezpośrednio powiązany z konstrukcją blacharską pojazdu. Pierwszy, lepszy przykład z brzegu to jeden z moich czytelników.

Chmura białego dymu spod maski

causes-car-smoke-under-hood_7313c63752ef8fc8

Zakupił Audi A4 w okazyjnej cenie, samochód świetny, z dobrym wyposażeniem, a cena nie wzięła się znikąd, auto miało przygodę i to dość świeżą. 2 tygodnie przed sprzedażą miało bliskie spotkanie z sarną i to nie przy małej prędkości. Przód został dosłownie zdemolowany i co niesamowite sprzedający tego nie ukrywał, pokazał zdjęcia, samochód został naprawiony z ubezpieczenia AC, w dobrym serwisie, który wskazał ubezpieczyciel. Wyglądał świetnie, nawet ciężko było się dopatrzeć różnic w lakierze z przodu i tyłu pojazdu, który był bezwypadkowy. No, więc Filip dał się namówić na tą okazję. Pojeździł Audi dosłownie 5 dni, gdy stanął w korku w Katowicach, temperatura pojazdu niepokojąco zaczęła iść w górę i tak oto przed jego oczami spod maski wydobyła się chmura białego dymu. Audi dosłownie się zagotowało. Świeżo po naprawie, jak to możliwe? A no prosta sprawa, ktoś postanowił olać sprawę oględzin silnika po kolizji, czy tam na pewno jest wszystko w porządku, a nie było bo chłodnica została uszkodzona, a w momencie gdy była potrzebna po prostu przestała działać. Popularny precedens naprawiania samochodu tylko wizualnie, bo niestety mamy coś takiego podczas kupowania, że bardziej nas interesuje to, jak auto wygląda z zewnątrz, niż pod maską, sam się na tym złapałem i to nie raz. A w przypadku samochodów powypadkowych, gdzie nawet możemy nie mieć świadomości, że samochód miał wypadek (bo takie mamy czasy na rynku aut wtórnych, nikomu nie można ufać) to śmiertelne zagrożenie.

Strzelające łożysko w alternatorze

(Photo: Nicholas Losacco)
(Photo: Nicholas Losacco)

Silnik to serce i mózg samochodu a procesy, które w nim zachodzą sprawiają, że możemy ruszyć z miejsca. Każdy wypadek, kolizja przodem pojazdu niesie za sobą niebezpieczeństwo uszkodzenia silnika – najważniejszego i najdroższego elementu każdego pojazdu. W czasach, gdy wszystko w samochodach napędza elektryka to dodatkowe zagrożenie, bo wyobraźmy sobie, że wypadek czołowy naruszył alternator, a skupiono się tylko i wyłącznie na naprawach blacharskich. Kiedyś w jednym z moich samochodów w trakcie jazdy usłyszałem przedziwny dźwięk z silnika, piszczenie paska, dość mocno padało, ale dźwięk był na tyle intensywny, że mnie zaniepokoił, z racji, że był to początek mojej przygody z motoryzacją, nie zaglądałem głębiej, silnik pracował, wszystko wydawało się w porządku więc pojechałem dalej, w pewnym momencie wszystko zaczęło przygasać, wspomaganie przestało działać i utknąłem. Okazało się, że strzeliło łożysko w alternatorze, a dźwięk, który wydobył się spod maski to pasek, którego w tamtym momencie się pozbyłem. Jechałem trochę czasu na samym akumulatorze, ale gdy ten stracił moc nie miałem możliwości kontynuowania podróży, a auto ruszyłem z miejsca dopiero po wpakowaniu nowego akumulatora, tylko po to, aby jechać prosto do warsztatu na naprawę alternatora. Wyobraźmy sobie, że taka sytuacja się dubluje na autostradzie, przy wyższej prędkości, nagle brakuje Wam wspomagania, wszystko gaśnie na Waszych oczach, można wpaść w niezłą panikę.

Brak zasilania na pompie ABSu i bliskie spotkanie ze zderzakiem.

Lublin, 03.12.2012. Uroki zimy. W Lublinie od rana, 3 bm. pada œnieg. Bia³ego puchu z godziny na godzinê jest coraz wiêcej, po mieœcie coraz trudniej poruszaæ siê i pieszym i zmotoryzowanym. (wp/obm) PAP/Wojciech Pacewicz
PAP/Wojciech Pacewicz

Mój znajomy ze szkoły miał jeszcze inny problem z powypadkowym autem, Peugeot 407. On niestety dowiedział się o wypadku po zakupie i niewiele już z tym faktem zrobił, jeździł dalej, samochód wyglądał na dobrze naprawiony. Nadeszła zima, poranek przyniósł sporo śniegu, kolega chciał wyruszyć w trasę do pracy, rano -14 stopni, trochę świrowała elektryka, pojawiło się kilka dziwnych komunikatów, auto odpaliło dopiero na kablach i wiele kontrolek nie chciało zgasnąć, podobno ten typ tak ma, tyle usłyszał, więc nie przejmując się ruszył, bo do pracy trzeba jakoś dojechać. I choć rzeczywiście część komunikatów, wyświetlanych przez komputer pokładowy Peugeota była nieprawdziwa, to jedna zgadzała się w 100%. Brak zasilania na pompie ABSu, a przekonał się o tym dopiero, gdy zatrzymał się w zderzaku samochodu jadącego przed nim. Zimowe opony, dobry czas reakcji, brakowało może 1,5 metra żeby uchronić się przed kolizją. Te 1,5 metra, a nawet dużo więcej zapasu gwarantował system ABS Peugeota, który nie działał i nie miał prawa działać, bo pompa ABSu, a konkretnie przewody do niej biegnące zostały uszkodzona podczas wypadku, o którym kolega dowiedział się dopiero po zakupie pojazdu. Element nie został naprawiony, a efektem było ponowne skasowanie przodu. Przy naprawie wyszło, że tak naprawdę niewiele elementów w silniku, które zostały naruszone przy poprzedniej kolizji zostało tknięte, a koszta naprawy były ogromne.

Nie oceniaj książki po okładce

screen-shot-2016-10-24-at-7-40-53-pm

Nawet jeśli samochód został wizualnie doprowadzony do porządku to jeszcze nie świadczy o jego sprawności a napewno nie o bezpieczeństwie. Sprawny, nieuszkodzony silnik jest dużo ważniejszy od świeżo pomalowanego zderzaka, czy maski na której nie widać ani jednej ryski. I wbrew pozorom dużo łatwiej doprowadzić samochód do idealnego stanu wizualnego, niż do idealnego stanu technicznego, a przede wszystkim na pewno dużo taniej, bo biorąc pod uwagę cenę poszczególnych podzespołów silnika, nowych, oryginalnych to będzie dużo droższa zabawa niż nowe oryginalne – maska, zderzaki, błotniki, nadkola, światła, szyby, w które zwykle inwestują sprzedawcy aut. Warto o tym pamiętać przy kupowaniu pojazdu i dlatego tak ważne jest, aby mieć pewność czy samochód na pewno był bezwypadkowy i sprawdzać jego przeszłość w Autoraport. Nie chodzi o atrakcyjność wizualną, grubość lakieru, czy mamy tam szpachlę, czy nowy element, to nie jest naprawdę istotne – najważniejsza kwestia, czy mózg i serce samochodu nie zostały naruszone, bo jeśli samochód miał zderzenie czołowe, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że tak właśnie było, a to już nie kwestia brzydko pomalowanej maski, która w słońcu lśni się na inny kolor niż dach, tylko kwestia naszego zdrowia i życia.

Jeśli uważasz ten tekst za wartościowy, podziel się nim na facebooku (kliknij „share” po lewej stronie). Możesz zostawić także swój komentarz poniżej.

 

 

Sprawdź historię każdego samochodu!

W odpowiedzi na “Silnik – element równie wrażliwy co blacha samochodu”

Jeżeli chodzi o chłodnice to dodam od siebie tipa…kupielm nowy płyn max master bo przekonali mnie początkowo konkursem… ale sam płyn okazał sie spoko

Skomentuj kamil Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *